Tydzień trzeci [RAPORT]

W trzecim tygodniu pojawiła się pierwsza większa frustracja. Za dużo naoglądałam się i naczytałam historii cudownych uzdrowień i dramatycznych spadków wagi żeby nie mieć zbyt wygórowanych ambicji.

Waga pokazała 200 gramów mniej niż tydzień temu i 1.9 kilograma mniej niż na początku mojej zmiany. Może nie frustrowałoby mnie to tak, gdyby nie to, że niektórym dieta roślinna przynosi ogromne i niemal natychmiastowe zmiany na lepsze. Znani amerykańscy doktorzy promujący dietę roślinną wręcz mówią: już po trzech tygodniach zauważysz wielką poprawę swego zdrowia, wzrost energii o 500 procent i spadek na wadze o jakieś 10 kilogramów. Jak przy diecie Gaca i innych cudownych systemach dałam się przekonać, że obietnice te mogą dotyczyć też mnie.


Podobnie miałam z Garcinia cambodia (w Polsce znana jako Tamaryndowiec malabarski, nie wiem czy równie popularna jak w Australii, gdzie reklamowano ją jako cudowny, naturalny środek wspomagający odchudzanie). W każdym razie będąc wówczas na diecie Gacy, na której miałam traciś po 6-10 kilogramów na miesiąc, brałam tabletki myśląc, że może w końcu coś więcej schudne na tej głodówce niż pół kilograma tygodniowo. Oczywiście wszystko na nic. Waga stanęła jak zaklęta i potem już ruszyła tylko w górę.

Dziś nawet przyszło mi do głowy, że nic mi nie pomoże i równie dobrze mogłabym rzucić to w cholerę. Głosem tym niektórzy zwą wilkiem, świnią albo gadzim umysłem tudzież głosem uzależnionego. Ja nazywam go głosem prosiaka. Lata czytania na ten temat i miesiące terapii nauczyły mnie rozpoznawać ten głos. Sama jednak musiałam nauczyć się ignorowania go. W ciągu ostatnich trzech tygodni niezliczoną ilość razy ignorowałam denerwujące skomlenie wewnątrz mojej głowy. Kiedy skomlenie było jednak zbyt silne, a ja zbyt słaba na ignorowanie - brałam owoc albo marchewkę. Nawet dziś w geście rozpaczy wypełniłam swoją buzię wielką pomarańczą, żeby tylko zamknąć kwiczącego prosiaka w mojej głowie, które błagało o kawałek chleba z pastą figowo-sezamową (nawet nie pytaj, przez głupotę kupiłam, bo myślałam, że to coś innego, a okazało się niebem w gębie i piekłem dla mojej samokontroli).


Cóż, niektórzy przechodząc na dietę roślinną doznają cudownego nawrócenia jak ślepiec, który spotkał Jezusa, czy coś w tym stylu. Niektórzy po obejrzeniu filmu "Forks Over Knives" przechodzą na dietę wegańską bez mrugnięcia oka nie odwracając się za siebie. Są tacy, którzy po dwóch zawałach i przeczytaniu książki Esselstyna albo Campbella rok później ważąc 50 kilogramów mniej startują w ultramaratonie. Albo tacy, którzy po odebraniu kiepskich wyników krwi i zrobieniu odpowiedniego researchu w internecie z dnia na dzień rzucają mcDonaldsa i zajadają się jarmużem z kosmosą ryżową, a po trzech tygodniach ich własny lekarz rodzinny ich nie poznaje. Cóż. Moja historia raczej się na to nie zapowiada.

Jak już wcześniej wspominałam nie borykam się z większymi problemami zdrowotnymi. Mojego poziomu cholesterolu czy glukozy raczej nie da się poprawić, bo wyniki mam wzorowe, podobnie jak ciśnienie itp. Cierpię tylko na niedobór witaminy D3, której dietą nie da się naprawić. Jedynie co mogę poprawić dietą to waga, która nawet przy najlepszej diecie świata stoi.

Ale to nic. Waga to nie wszystko co chcę naprawić w swoim życiu. Drogą do sukcesu jest wyznaczenie sobie odpowiednich, bardzo atrakcyjnych, pociągających i ambitnych celów, które są zgodne z naszymi wartościami życiowymi. Moimi jednymi z najwyższych wartości są miłość, samoudoskonalenie siebie i ekscytujące przygody, doświadczenia (dlatego wylądowałam w Australii na drugim końcu świata, haha).


W ramach samoudoskonalenia chcę poprawić swoją samokontrolę i uciszyć, albo nadzorować swojego wewnętrznego prosiaka, który mówi, że przecież bułka jest wegańska (ch#j, że przetworzona biała mąka), a pasta figowo-sezamowa to samo zdrowie, bo w składzie nie ma cukru. Chcę jednak w tym wszystkim znaleźć też odpowiedni balans, żeby mieć miejsce na inne, równie ważne wartości w życiu.

Chcę także dalej pracować nad swoją kondycją i sprawnością fizyczną ćwicząc jogę i biegając. W tym tygodniu nie miałam żadnych rekordów biegowych, bo mam w planie biegi regenerujące, czyli ok. 5 kilometrowy trucht. Moim celem jest półmaraton. Sport łączy się ze wszystkimi moimi wartościami w życiu. Udoskonalam siebie, swoją sylwetkę, a podczas biegu uprawiam "medytację", bo nie słucham żadnej muzyki, ani podcastów. Polecam, bo podczas kilkunastu/ kilkudziesięciu minut przebywania ze sobą w ciszy można czasem dojść do genialnych pomysłów. Sport łączy się także z przygodami zwłaszcza podczas biegu w lesie i napotykania co rusz na koale i kangury, a nawet miłością, bo sport mnie uszczęśliwia i jestem bardzo miłą i kochającą żoną, hah


Moją największą wartością w życiu jest miłość. Cały czas pracuję nad byciem dobrą żoną. Blog jest głównie o diecie i moim odchudzaniu, a jednym z jego powodów jest utrzymanie wspaniałej, przyjacielskiej i pełnej miłości relacji małżeńskiej do końca życia. Dobra, zdrowa dieta poprawia moje samopoczucie i samoocenę, które przekładają się na relację z mężem. Chcę utrzymać swoje dobre zdrowie jak najdłużej, dzięki czemu małżeństwo będzie dłużej pozbawione trosk w tym zakresie.

No dobra, trochę mi ulżyło po napisaniu tego posta. Wracając do tematu wyników. Obecnie na liczniku mam 76.4 kg. Spadły mi 3 cm. z biustu (tu koliduje dieta ze szczęściem małżeńskim haha), 3 cm. z brzucha, 1 cm. z bioder i pół centymetra z uda. Każdy zazwyczaj mówi, że jak waga stoi to rosną mięśnie. Niech tak zostanie ;).


3 komentarze:

  1. Trzymam kciuki, mam podobne do Twoich doświadczenia w odchudzaniu:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. 44 year old Assistant Media Planner Allene Vowell, hailing from Saint-Hyacinthe enjoys watching movies like Planet Terror and 3D printing. Took a trip to Sacred City of Caral-Supe Inner City and Harbour and drives a Ferrari 250 GT SWB Speciale Aerodinamica. sprawdz moje kompetencje

    OdpowiedzUsuń

Ciężko jest odpuścić

Dieta ziemniaczana dalej mnie kusi. Nie wiem czemu ciągnie mnie do takich ekstremalnych rozwiązań. Może to moje ego, a może to moja wewnętrz...